niedziela, 11 maja 2014

II Zlot Absolwentów, czyli topowy gepard goni gazelę biznesu


Od redakcji


To po prostu było widać: 40.5 była zdecydowanie najlepiej reprezentowana. Oprócz możliwości spotkania się ze sobą (po roku, który minął jak tydzień), Zlot był też enklawą kalifornijskiego entuzjazmu – i nawet mniej ze względu na wspomnienia. Bardziej na te parę firm, które założyliśmy po powrocie, kilka złożonych wspólnie wniosków grantowych; pomysły, za które zaraz się zabierzemy, bo przecież innym wyszło. Uda się i nam.


Nie zawiódł nasz Rafał Plewa, który starym zwyczajem przygotował świetny filmik:


Dalej piszą już Agnieszka Banrowska i Krzysiek Oleksy: warszawski ogień i krakowska woda, czyli ekipa ze wspólnego Dodge'a.

8 maja


Drugi zlot Top500, podobnie jaki i pierwszy zaplanowany został na 3 dni. Już od wczesnych godzin popołudniowych Hotel Mercure zasilali delegaci z poszczególnych regionów kraju. O ile rytm życia stolicy Mazowsza zdawał się być niczym nie zmącony, to w miarę otwierania kolejnych drzwi hotelowych można było odczuć rosnące podniecenie. Walne zebranie członków Stowarzyszenia Top 500 zaczęło się w punkt i przebiegło, mimo kilku prób wzbogacenia porządku dnia, wg dobrze wyreżyserowanego scenariusza. Dzięki temu uniknęliśmy polskiego piekiełka, a wymiana managementu stowarzyszenia przebiegła bez incydentów i w atmosferze konsensusu. Exposé nowej przewodniczącej wskazuje na kontynuację dotychczasowej strategii i tym samym możemy spodziewać się jej twórczej kontynuacji. Serdecznie gratulujemy wyboru. Warto przy tym zauważyć, że nowy skarbnik w pełni zdaje sobie sprawę ze stopniowej komercjalizacji Stowarzyszenia, stąd liczymy na jego zdolność w pozyskiwaniu środków i aktywnie go w tym wspieramy. 

Drugim punktem pierwszego dnia zjazdu było wystąpienie reprezentantki University of Florida, które momentami do złudzenia przypominało prezentacje kalifornijskich OTL. Potwierdziło się więc, że nie tylko na zachodzie jest cywilizacja, a Dolina Krzemowa nie jest samotną wyspą na oceanie amerykańskiej średniej krajowej.

Sesja z Jane Muir
Nie ma jak konkret
Runda 2
Runda 3

Zanim przystąpiliśmy do networkingowej kolacji, organizatorzy uruchomili firmowy mikser. Miarą jego sukcesu był fakt, że niepotrzebne były pytania z kartki. Mimo celowego urozmaicenia składów stolikowych już w pierwszych dwóch rundach dało się zauważyć swobodne interakcje i ten niezapomniany flow.

Rundę finałową przypieczętował przyjazd autobusów ukierunkowanych na pobliski (Okęciu) Hotel Gromada. Po przydziale kwaterunku, grzecznie zasiedliliśmy lokale i przystąpiliśmy do networkingu.

Oliwia je, odc. 84


9 maja


Od początku piątkowy poranek wydawał się być najbardziej newralgicznym momentem imprezy. Jego cień do pewnego stopnia rzutował nawet na czwartkowy wieczór. Zanim jednak podstawiono ministerialne autobusy, skorzystaliśmy z hotelowego śniadania. Mimo ciężkiej pory wróciła magia. Zakąszając jajecznicę z kiełbaskami myślami byliśmy w amerykańskich sieciówkach. Już nawet nie skillet, ale żeby choć stek z gravy czy mięsna buła. 

Ale wróćmy do agendy. Zgodnie z planem przywitał nas przedstawiciel włodarza projektu. Po raz kolejny okazało się, że jesteśmy skazani na sukces. Po tej motywującej mieszance napięcie zaczęło stopniowo rosnąć. Każdy, kto zna ambasadora Mulla wie, że wystarczy jego "dzen dobly", aby najcięższa depresja zamieniła się w euforię. Na fali pozytywnej energii po raz kolejny przekonaliśmy się, że władza w Stowarzyszeniu Top500, mimo zmian, pozostaje w dobrych rękach. Na koniec tego bloku utrwaliliśmy sobie florydzką szkołę innowacji. Dzięki niej wiemy, że szczury i termity w biurze wcale nie muszą być zwiastunem czegoś złego. 



Po zakończeniu przerwy kawowej pojawił się nasz opiekun i dobry duch, a dla przyjaciół po prostu Grzegorz. Co tu dużo mówić – liczniki entuzjazmu zaczęły się kręcić w kółko: nad salą nie byli w stanie zapanować nawet zawsze czujni dyżurni. 



Kolejna godzina należała już do nas. Wykorzystując wszystkie nabyte w Kalifornii umiejętności, godnie pokazaliśmy na konkretach, że było warto.


Wraz z kolejnym prelegentem znowu wróciliśmy na ziemię. Okazało się, że dosyć, że jesteśmy skazani na sukces, to jeszcze padliśmy ofiarą zarazy. Pozytywnej zarazy. Trochę skromnie, a trochę przewrotnie pytaliśmy siebie i zaproszonych gości czy TOP 500 jest szansą da polskich innowacji. Wydaje nam się, że tak, zaproszeni prelegenci też tak twierdzą. Jest miło, inspirująco i motywująco. I tu pojawia się gazela. Dowiadujemy się, że jako innowatorzy i komercjalizatorzy mamy pędzić, gonić za gazelą biznesu, jak te gepardy, żeby w końcu ją dopaść (tu nastąpiła kropka), ale aż się prosi żeby dodać: gonić za gazelą biznesu, jak te gepardy, żeby w końcu ją dopaść... i zadusić.

To na pewno efekt zaniedbań w ćwiczeniach w myśleniu ‘out of the frame’, myśl podążyła utartą ścieżką: gazela, którą goni gepard ma jakby przechlapane. Z drugiej strony gepard goni gazelę, którejś coś dolega. Ganiajmy zatem te pokrzywdzone gazele i innowacyjnie pomagajmy biec im sprawniej, szybciej, lżej.



Na koniec jeszcze tylko kilka „facts and figures”:
  • 6000000 – roczny budżet w $ na patentowanie w Gainsville
  • 201 – pierwszy rachunek w barze Merkury w PLN
  • 120 – ilość decybeli podczas oklasków w trakcie i po przemówieniu G. Robaka
  • 35 – wstępnie potwierdzona liczba reprezentantów turnusu 40.5
  • 1 – liczba reprezentantów Tramwajów Warszawskich (o, Ty paskudo, a kiedy to metro w Krakowie? – przyp. red.)
  • 0 – liczba gazeli biznesu, które mogą czuć się bezpiecznie po II zlocie.


Brygada RR po godzinach


10 maja


Rano sesja dotycząca Horyzontu rozpoczęła się z pewnym opóźnieniem. Niemniej jednak przybyło całkiem dużo osób. Na tyle dużo, że fakt ten został zauważony i skomentowany publicznie przez zadowolonych organizatorów J

W pierwszej sesji wystąpili Kasia Sobótka, Kasia Walczyk i Piotrek Świerczyński. Sesja była interesująca, szczególnie w kontekście wynagrodzeń i ograniczenia dodatków do 8 tys. euro rocznie, przy 100% zaangażowaniu w projekt. Pojawiła się (w pytaniach) informacja, że ministerstwo pracuje nad zaleceniami dla jednostek, ale nie została ona potwierdzona przez reprezentantów KPK. KPK ze swojej strony zaprasza do konsultacji bezpośrednich z ich działem prawnym, który pracuje nad optymalnym rozwiązaniem problemu.

Kasia Horyzontalna
Nasz Piotrek

Kolejna sesja dotyczyła dydaktyki i była prowadzona przez Marcina Słomę i  Agnieszkę Banrowską. Trochę żeśmy ją przegadali i zabrakło miejsca na dyskusję – tym bardziej, że poprzednia sesja rozpoczęła się z poślizgiem, a w trakcie sesji „dydaktycznej” żegnał się z nami prof. Moncarz. Niczego jednak nie żałujemy – panelistów mieliśmy zacnych, chwila dyskusji była i na pewno była to dobra inspiracja do networkingu okołodydaktycznego.


Paneliści sesji dydaktycznej oraz moderująca dzisiejszy dzień Ania – dzielna pomimo zmęczenia!

Ze względu na konieczność wymeldowania się z pokoi sesję informatyczną zamieniono miejscami z DT. Swoją drogą większość uczestników miała sporo atrakcji. Warszawiacy jeździli na noc do domu, narażając się na utyskiwanie rodziny (a nawet areszt domowy). Przyjezdni TOP-owicze tułali się po hotelach przez większość czasu z bagażami: przyjechać na Zlot, oddać bagaż do hotelowej przechowali (po uzyskaniu informacji o tej możliwości), odebrać bagaż, dotrzeć i zameldować się w Hotelu Gromada, przygotować się do odjazdu z Hotelu Gromada przed 7:30, dotrzeć do Hotelu Mercure i oddać bagaż do przechowalni (w końcu doba hotelowa zaczyna się o 14), kolejnego dnia wymeldować się z pokoju w trakcie napiętego grafika sesji (i oddać bagaż do przechowalni lub tułać się z nim po sali konferencyjnej i w trakcie obiadu). Szczęśliwi Ci, którym trafił się Mercure jako lokalizacja na obydwie noce. Podobno dostali nawet kupon zniżkowy do hotelowego baru. O równości, gdzieżeś się podziała! :) Następnym razem zdecydowanie wolimy być skoszarowani gdzieś poza miastem!

W sesji komputerowej usłyszeliśmy, co mamy (stronę internetową, listy mailingowe, pustawy kalendarz, który każdy z nas może edytować), gdzie i jak się komunikujemy (newsletter, strony na Facebooku), plany na stworzenie bazy danych uczestników i że wszelkie pomysły na to co byśmy chcieli możemy zgłaszać na ogólny email: kontakt@top500innovators.org

Co mamy?

Ostatnia sesja dotycząca DT była... trudna. Chyba weszliśmy w fazę storming. Brak jedności, sprzeczne interesy, niechęć do podejścia prezentowanego przez innych. Jestem jednak dobrej myśli. Wierzę, że z czasem wejdziemy w fazę norming i performing. I zrozumiemy, że DT to narzędzie, którego wykorzystanie komercyjne nie kłóci się z wykorzystaniem dydaktycznym i prospołecznym, a budowanie przewagi konkurencyjnej nie musi polegać na pilnym strzeżeniu swojego know-how. Dzielenie się wiedzą, wymiana doświadczeń, uwalnianie zasobów pomoże nam we wspólnym rozwoju. Podejście biznesowe i tak zostanie zweryfikowane ostatecznie przez rynek. Natomiast podejście dydaktyczne i prospołeczne przyczyni się między innymi do zmiany mentalności i w dłuższej perspektywie rozwoju rynku.

Obyśmy tylko nie wpadli w pułapkę dylematu więźnia, kiedy skoncentrowani na konkurencji wewnątrz społeczności będziemy tracić, a w międzyczasie niszę wytworzy i zajmie ktoś trzeci.

Paneliści sesji DT
Głos w dyskusji: Dzielmy się (ang. share)

Później już tylko oficjalne podziękowania, wspólny obiad i pożegnania. Lubimy się coraz bardziej, poznajemy się coraz lepiej, współpracujemy coraz efektywniej i tęsknimy.

Zob. też relację i zdjęcia na stronie Stowarzyszenia Top 500.

piątek, 3 stycznia 2014

Pół roku po powrocie

Minęło właśnie pół roku od naszego powrotu do rzeczywistości i chciałem z tej okazji napisać, co się u nas działo przez ten czas. Tyle wiem: Sławkowi Żółkiewskiemu (koniec lipca) i Mariuszowi Barczakowi (1 października) urodzili się synowie (gratulacje!), Piotrek Boruszewski dostał LIDER-a, a Mariusz stypendium dla wybitnych młodych badaczy, Zbyszek trafił do Super Expressu, Agnieszka Banrowska i Magda Dziurska zmieniły pracę, a parę osób wróciło do USA (na pewno Rafał Plewa wakacyjnie, Wiktor Sroka stażowo, Ania Daszuta na konferencji Hubu – kto jeszcze?) Nasi przedstawiciele pojawili się na spotkaniu z noblistami (Mariusz Barczak, Krzysiek Oleksy, Iza Paluch, Mariusz Woźniak) i w ogóle zaczynamy coraz więcej robić razem, co potwierdza mój stary blogopomocnik Krzysiek Oleksy:
Jesteśmy w stałym kontakcie, poznajemy Topków z innych turnusów, karuzela się kręci. Myślałem, że będzie medialna czarna dziura, a tu proszę... entuzjazm wcale się nie wypalił. Pamiętam jak pod koniec naszego pobytu pisałem do kolegi z pracy, że „teraz to trzeba w porę zapiąć pasy i włączyć poduszki bo wesoły autobus Top500 z łoskotem wjedzie w zbudowany z najwyższej jakości betonu ostatni przystanek pod nazwą Politechnika”. Oczywiście trochę wyboiście było, jest i pewnie będzie, ale w końcu dotarliśmy do celu.
W międzyczasie popełniliśmy z Szymonem z 40.6 oraz Izą artykuł w naszej zakładowej gazetce, ale redakcja zwleka z jego digitalizacją stąd na razie jest, ale jakoby go nie było. Nie ma jednak tego złego – póki co na http://nasza.pk.edu.pl możecie podziwiać bawiącą obecnie w Berkeley naszą chemiczną Joannę z gustownym czarnym paskiem na twarzy.

Sporo dzieje się na Akademii Morskiej w Szczecinie, gdzie rządzą Dorota i Leszek. No to też wklejam to, co przysłali:
Zacznijmy od tego, że w uczelni mamy już całkiem silną grupę pod wezwaniem. Konrad Frontczak (40.3), Piotrek Wołejsza (40.7), Witek Kazimierski (40.8) no i my (Dorota Idziaszczyk i Leszek Chybowski) z 40.5. Oczywiście do udziału w Programie nakłaniamy następnych. 
Obserwując co dzieje się dookoła na bazie Top 500 (a wydarzeń i inicjatyw bez liku), postanowiliśmy, że zaczniemy od siebie i swojego najbliższego otoczenia. Ot, taki bottom-up approach.  Podbój kraju zostawiamy na później J. Zresztą, wszyscy dobrze wiemy, że łapanie wielu srok za ogon skończy się co najwyżej wróblem w garści. A nas interesuje jednak ten gołąb J
Do meritum. Tuż po powrocie, bo miało to miejsce już w lipcu 2013, zaczęliśmy pracę nad przygotowaniem projektu utworzenia w uczelni przestrzeni kreatywnej pod roboczą nazwą PROTOTYPOWNIA (nazwa zostanie najprawdopodobniej zmieniona). Pomysł zrodził się przecież jeszcze w Kalifornii. Zrobiliśmy solidne badanie ankietowe przed, a potem na bazie wyników opracowaliśmy studium wykonalności. Projekt przedstawiliśmy władzom uczelni, pomysł ogólnie spotkał się z zainteresowaniem, w tym szczególnie Rektora AM. Wydawało się, że największym problemem będzie fizyczna przestrzeń, ale tak się składa, że jeden z naszych wydziałów otrzymał od Miasta budynek i do końca wakacji 2014 r. powinien się tam przeprowadzić zwalniając inny  budynek, więc jest szansa na siedzibę.  
Nie czekając na PROTOTYPOWNIĘ staramy się tworzyć pod nią grunt. Założyliśmy STUDENCKIE KOŁO NAUKOWE INNOWATORA „Ordo ex Chao” (http://ordoexchao.am.szczecin.pl) i zaprosiliśmy do członkostwa studentów wszystkich wydziałów. Bilans: 20 członków, w tym: 7 dziewcząt i 2 cudzoziemców. Stworzyliśmy program, w którym ujęliśmy sposoby kreatywnego rozwiązywania problemów, łącznie z design thinking. Przymierzamy się do konkursu Valeo Innovation Challenge i projektów opartych o sprawy uczelni. Poza tym, organizujemy spotkania otwarte na różne tematy. Za nami I Otwarte Spotkanie Kół Studenckich, w którym udział, obok studentów naszej uczelni, wzięli studenci Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego i Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Tematem spotkania była ochrona własności intelektualnej. Pierwsze koty za płoty, doświadczenie na błędach zdobyte, w 2014 zorganizujemy następne spotkanie dla studentów różnych uczelni. W zamyśle mamy wspólne projekty, w tym naukowo-badawcze. Pierwsze pomysły już są. Ponadto, chcemy dotrzeć jeszcze do Akademii Sztuki, na której nam szczególnie zależy. Zależy nam też na tym, by w duchu multidyscyplinarności integrowali się naukowcy z  naszego regionu, bo na porządku dziennym jest wyważanie otwartych drzwi za każdą potrzebą kontaktu z inną uczelnią. 
Zabraliśmy się też za organizację otwartych seminariów dla naszej uczelni. I tak w styczniu 2014 fantastyczne dziewczyny, specjalistki z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego (biochemik i psycholog) poprowadzą seminarium z kognitywistyki. Mamy także nadzieję i plan na integrację z innymi inicjatywami z miasta, bo jest ich sporo. Gdyby udało nam się pożenić choć kilka, będzie to duży krok wprzód. Szczegóły są zawsze na stronie Koła.
Do tego piszemy artykuły – na razie za nami 2 szt. na temat pobytu w USA, planujemy kolejne związane tematyką kreatywnego rozwiązywania problemów. Szkolimy się J. Wraz z Krzysiem Oleksym, Izą Paluch, Agnieszką Banrowską i Oliwią Bieniek ukończyliśmy bardzo fajny, 7-tygodniowy e-kurs z design thinking na Stanfordzie no i spotkaliśmy się na PAMI niemalże w tym samym składzie (poszerzonym o Rafała Plewę i Anię Rogut, a z powodów zdrowotnych w ostatniej chwili pomniejszony o Agę Banrowską). Ja i Oliwia prowadziłyśmy tam warsztaty. W październiku rozpoczęłam studia podyplomowe z ochrony własności intelektualnej na Uniwersytecie Warszawskim, więc regularnie spotykam topowiczów-słuchaczy z grupy 40.3 oraz po zajęciach Agę Banrowską J. Awansowałam na starszego specjalistę hehe i zostałam przewodniczącą Komisji Skrutacyjnej Stowarzyszenia Ithink zrzeszającego osoby, które chcą zmieniać swoje otoczenie poprzez działanie. A co. 
A Leszek wziął udział w projekcie POKL „Nauka dla Gospodarki – efektywne zarządzanie badaniami naukowymi i komercjalizacja wyników prac badawczych”, w ramach którego spotkał autora niniejszego bloga. Zwizytował Finlandię: Laurea University of Applied Sciences w Espoo, Haaga-Helia University of Applied Sciences w Helsinkach, Aalto University w Espoo i Technopolis w Helsinkach. Był też w fińskiej Design Factory bazującej na design thinking. Jest się czego od nich uczyć i postaramy się skorzystać z ich dobrych praktyk budując przestrzeń pracy kreatywnej u siebie. Poza tym, Leszek został ekspertem oceniającym NCBiR, Forum Academia2Business i recenzentem International Journal of Materials and Product TechnologyNo i otrzymał patent na wynalazek.
W planach oczywiście projekty w poszukiwaniu pieniędzy na PROTOTYPOWNIĘ i na inicjatywy wspomniane wyżej i te, które nam się jeszcze wyklują w głowie na bazie doświadczeń. Chcielibyśmy integrować działania z innymi w Polsce, ale mamy wrażenie, że najpierw musimy wypracować swoją drogę czy też ‘ofertę’ w tym zakresie, a to wymaga czasu. Czekamy też na pomysły kolegów, którzy dopiero co wrócili z Kalifornii.
Żeby nie było tak słodko, oczywiście słyszymy słowa krytyki, tej z gatunku destruktywnej, przytyki, jakieś zarzuty o to czy o tamto. Ale póki starczy zapału i energii:
„Róbmy swoje,
 Pewne jest to jedno, że
 Róbmy swoje,
 Póki jeszcze ciut się chce,
 Skromniutko ot, na swoją miarkę
 Majstrujmy coś, chociażby arkę - tatusiu,
 Róbmy swoje,
 Może to coś da? Kto wie?...” (Wojciech Młynarski)
P.S. A o nostalgii za Oakwood i San Francisco to już w innych okolicznościach J
Jeśli chcecie się czymś pochwalić innym 40.5-tkom i światu – piszcie, wszyscy chętnie poczytają.