Zanim dotarliśmy na Stanford, prof. Moncarz z całą grupa opiekunów i sympatyków, m.in. z
US-Polish Trade Council powitali nas w chińskiej restauracji
Hunan Garden w Palo Alto:
|
Powitanie w Hunan Garden |
A potem napięcie już tylko rosło: pojechaliśmy na teren kampusu, po którym profesor oprowadził nas opowiadając ciekawostki o uniwersytecie. Stanford jest aktualnie na drugim miejscu w
rankingu szanghajskim, ale wszyscy mówią, że pierwsze dziesięć miejsc można traktować łącznie. Żeby myśleć o złożeniu dokumentów, trzeba być naprawdę wybitnym, a i tak dostaje się tylko 5% aplikantów.
|
Prof. Moncarz o tym, jak trudno dostać się na Stanford... |
|
... i jakimi jesteśmy szczęściarzami! |
Czesne wynosi 40 tys. dolarów rocznie, ale pieniądze to jednak sprawa drugorzędna – w razie kłopotów uniwersytet pomaga w ich zdobyciu. Prawie 100% undergraduates (studentów studiów licencjackich) mieszka na terenie Stanfordu w akademikach, co jest nawet obowiązkowe przez pierwsze 2 lata, ponieważ Stanford uważa, że nauka współpracy i integracji jest też częścią ich wykształcenia. Graduates (studenci studiów magisterskich i doktoranckich) zwykle wynajmują mieszkania w okolicy.
|
Top39 w komplecie (kto pamięta wszystkie imiona?) |
Nad uniwersytetem góruje wieża Hoovera (31. prezydenta USA i absolwenta Stanfordu), siedziba
instytutu jego imienia, wpływowego ośrodka badawczego w dziedzinie polityki i ekonomii, a przy okazji największego zagranicznego centrum dokumentacji najnowszej historii Polski.
Misja Instytutu wydaje się być kwintesencją Ameryki, więc warto zacytować dwa mocne zdania:
"Both our social and economic systems are based on private enterprise from which springs initiative and ingenuity.... Ours is a system where the Federal Government should undertake no governmental, social or economic action, except where local government, or the people, cannot undertake it for themselves...."
|
Wieża Hoovera i styl stanfordzkiej architektury |
Byliśmy też w
kampusowym kościele, który z wystroju wcale nie jest taki wielowyznaniowy, jak wszyscy mówią.
Kaplica ekumeniczna ma u nas jednak zawsze gołe ściany, a nie mozaiki ze świętymi, co chyba mówi coś ważnego o obliczu tutejszej tolerancji.
|
Wnętrze kościoła na terenie kampusu |
Styl odprawianej mszy był poparciem mojego wyobrażenia o amerykańskości: kazanie to show w dobrym stylu, w którym królują przygotowanie i pasja (początek: "Wczoraj google'owałem 'love' i zgadnijcie, ile wyników znalazł. 150 milionów. To znaczy, że miłość jest wciąż ważna dla ludzi."). To kolejny kontakt z pozytywnym optymizmem, który wcale nie jest na pokaz (wczoraj była jeszcze uśmiechnięta, tryskająca pozytywną energią kasjerka w Safewayu).
|
Kościelna gazetka, czyli związki wiary z biznesem |
A jutro czekają nas kolejne atrakcje powitalne – zajęcia dopiero od wtorku:
Fajny wpis.
OdpowiedzUsuńDzięki! Będzie więcej.
Usuń...czyli lepiej, jak rząd się jednak do nauki nie wtrąca... daje do myślenia...
OdpowiedzUsuńTwój blog czytam z wielkim zainteresowaniem :-) Pozdrawiam