Dziś sobota, więc wycieczka, druga z trzech organizowanych przez SPCD. P. Zbyszek Stańczyk zabrał nas tym razem 100 km na południe, na
półwysep Monterey. Program miał się rozpocząć od wizyty w outlecie, ale zrezygnowaliśmy z niego na konto dłuższego pobytu w ciekawszych miejscach.
Najpierw pojechaliśmy do
Santa Cruz, miejsca narodzin surfingu – sportu przyniesionego na kontynent przez hawajczyków w 1885 r., o czym mówi tabliczka przy latarni morskiej. W miasteczku byliśmy chwilę, ale zdążyliśmy przejść się molo i zajrzeć na plażę.
|
Plaża w Santa Cruz |
|
Latarnia morska z muzeum surfingu |
|
Klif – miejsce dla surferów |
|
Siatkówka plażowa; zbliżenia na graczki – na żądanie |
|
Nie karmić żebrzących fok! |
|
Foka pod molo. Jak weszła na podest? |
Po molo pojechaliśmy do Monterey, gdzie część z nas odwiedziła
oceanarium, a reszta miała spacer po mieście. Oceanarium jest niezwykłe, z wieloma akwariami, wystawami czasowymi i mnóstwem atrakcji dla dzieci (może nawet zbyt wieloma). Bardzo podobały mi się sekcje touch pool, gdzie można było dotknąć niektórych morskich zwierząt.
|
Wewnątrz łodzi podwodnej: symulacja dla dzieci |
|
Wielka płaszczka bez szyby |
|
Dotyk rozgwiazdy i ogórka morskiego – bezcenny |
|
Wielka fala za szkłem |
|
Krasnorost-gigant |
|
Duże akwarium, w samym środku rekiny |
|
Świeże meduzy |
|
Największa atrakcja – megaakwarium |
Po oceanarium też poszliśmy na krótki spacer po
Cannery Row znanej z powieści najsławniejszego mieszkańca Monterey –
Steinbecka, a potem na lunch. Jak już można się było zorientować, jedzenie jest ważną częścią naszego życia, ale dziś zostało już mało czasu, więc wpadliśmy do fast-foodowej restauracji
Sly McFly. Porcje gigantyczne, ale można gdzie indziej – np. grupa z
Bubba Gump, sieciówki inspirowanej filmem
Forrest Gump, opowiadała o konkursach organizowanych przez kelnerkę i dotyczących wiedzy o filmie.
|
Przystawki: miniporcje po amerykańsku |
|
Cannery Row |
|
Popiersie Steinbecka, któremu Monterey wiele zawdzięcza |
Potem czekała nas jeszcze podróż
siedemnastomilówką z widokami na ocean i okazałe domy. Jednym z elementów był samotny cyprys, symbol okolicy, którego "wizerunku" nie można używać bez specjalnego zezwolenia.
|
Ślicznie tu! |
|
© Lone Cypress™
|
Na koniec pojechaliśmy do
Carmel oraz
rzymskokatolickiej misji, kluczowej dla rozwoju chrześcijaństwa na tych terenach, a potem mieliśmy jeszcze godzinę na zwiedzenie miasta.
|
Misja |
|
Ślad po Janie Pawle II |
|
Cela Junipera Serry |
|
Plaża w Carmel |
W drodze powrotnej odgadywaliśmy zagadki p. Zbigniewa. Nagrody były muszelkowe i udało mi się wygrać największą, ha, ha:
|
My precious |
A po powrocie czekała nas jeszcze praca w grupie projektowej. Nie ma lekko.
|
Huragan pomysłów |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz