Mike Lyons |
Ale ma rację, kiedy mówi, że większość książek o zakładaniu firm to bzdury, bo są pisane przez teoretyków, a nauczyć można się tylko przez praktykę. Po pierwsze, money is king. Inwestora nie interesuje Twój sukces, tylko jego pieniądze. Bycie pierwszym na rynku nic nie znaczy – liczy się sprawność działania. Pierwszy wyrąbuje ścieżkę przez dżunglę maczetą, a drugi jedzie za nim buldożerem. Jeśli klient nie słyszał wcześniej o produkcie, musisz go nawrócić. Drugi musi już tylko przekonać, że jest lepszy. Masz innowacyjny produkt i myślisz, że to wystarczy, by klienci chcieli go kupić? Tak, przyjdą, jeśli zbudujesz sześciopasmową autostradę i dowieziesz ich do niej autobusami.
Niespecjalnie przepada za Microsoftem, z którego robi sobie dowcipy na każdym kroku: "Oni nigdy nic nie wynaleźli – jest o tym książka: Accidental empires". "Microsoft inwestuje miliardy w badania i rozwój, ale nic z tego nie wchodzi na rynek. Dlaczego? Bo mogłoby zagrozić temu, co teraz sprzedają. I żaba się gotuje." HP też się dostaje: "HP printer selling business is like selling drugs – they make money on disposables and planned obsolescence... I expect it to go away, it's not a safe place to be."
Potem prezentujemy nasze pomysły na biznes: stacje ładowania samochodów, automatyczną kosiarkę, biodegradowalne trumny, system chroniący pieszych w zderzeniach samochodowych – ale większość ma problemy z wyjaśnieniem idei swojego biznesu w 1,5 minuty. A przecież "Investors are not that smart; they are pattern recognizers ('are you like them?')" I przede wszystkim "An idea is not a company."
Lunch próbujemy zjeść w innym miejscu niż zwykle – w Russo Café w Munger Graduate Residence:
Lunch time: słońce, palmy i miłe towarzystwo |
Tak, wiem, wyżej nie było widać palm |
A na koniec jeszcze zjedliśmy pierożka pokoju złapanego na festynie Sikhów zorganizowanym z okazji okrągłej 544 rocznicy urodzin Guru Nanaka, ojca-założyciela. Smakował trochę dziwnie.
Nigdy nie dowiemy się, co było w środku |
Po przerwie – wykłady z Soody Tronson o prawie własności, ale wypełniony prawie w całości wystąpieniami gości z Berkeley i OTL (Office of Technology Licensing).
Soody Tronson |
Model pracy OTL stymuluje zakładanie własnych firm przez naukowców. W związku z kosztami patentu (w USA: 25-35 tys. $) patentują wynalazki, które mają potencjał w wysokości 100 tys. $ (nareszcie ten znaczek na klawiaturze przydaje się nie tylko do pisania skryptów w Perlu). Chodzi o to, by wynalazki nie gnuśniały w laboratoriach i o utrzymanie dobrych relacji z komercją.
Komercyjny pacman pożerający wszystko na swojej drodze |
A oto mapka Doliny Krzemowej, która ilustrowała dzisiejsze wywody. Ma pokazywać – i pokazuje – koncentrację gigantów IT w okolicy i robi wrażenie. Mam nadzieję, że odwiedzimy chociaż część:
Na koniec dnia – niezamierzona wycieczka z Elvisem, który skracając drogę przejechał 10 km w godzinę, w dodatku wioząc nas do jakiegoś sobie tylko znanego sklepu. Nie popsuło to jednak jego humoru.
Elvis? |
Po paru dniach okazało się, że Elvis ma 55 lat, pracuje w radiu i jest (był?) pilotem wycieczek. Cool.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz