- założyciele: 40%,
- pool (udziały, którymi ściągamy współpracowników, w postaci opcji – prawa do zakupu akcji firmy w przyszłości za cenę, którą ustalimy teraz): 20%, z czego 8-10% przypada na CEO,
- venture capital, aniołowie biznesu: 35%,
- inni inwestorzy, właściciele praw autorskich: 5% (nigdy więcej, nawet gdy uniwersytet będzie chciał 20%, bo to zabije firmę – IP ma wartość tylko wtedy, gdy się skomercjalizuje).
Albo że biznes tego rodzaju można oceniać różnymi wskaźnikami, które wydają się mieć sens:
- jeśli zawłaszczamy fragment istniejącego rynku, powinniśmy oferować usługę szybciej, lepiej, taniej – ale o ile? przyjmuje się, że 10 razy, np. 2 razy szybciej, 2 razy lepiej i 3 razy taniej,
- ile powinna wydawać dojrzała firma technologiczna na rozwój produktu? 12-20%,
- ile powinien wynosić udział startupu w rynku po 5 latach? 20%, inaczej to nie ma sensu – nie powinniśmy myśleć o zawłaszczeniu jednego procenta nawet z&mbsp;bilionowego rynku, bo ktoś inny będzie miał 99%!
- ile powinna wynosić marża brutto (gross margin) dla firm technologicznych? Microsoft i Apple mają ją na poziomie 25%.
I jak ważna jest umiejętność zwięzłego spozycjonowania swojego pomysłu – np. tak:
Nasz produkt (nazwa produktu)
jest z gatunku (rodzaj produktu)
i jest dla (klient docelowy)
który chce (określenie potrzeby klienta).
Nasz produkt umożliwia (określenie głównej korzyści z produktu),
i jest inny niż (produkt konkurencji)
bo nasz (określenie, w czym nasz jest lepszy).
Dziś zajęciowy dzień mamy krótszy, więc planujemy zwiedzanie – część pojechała do San Francisco, np. do Exploratorium, a ja z Grześkiem zaczęliśmy realizować rozszerzony wczorajszy plan. W muzeum przy wieży Hoovera trafiliśmy na grupę Amerykanów, którym przewodnik opowiadał o zdjęciu Hoovera z Paderewskim i Piłsudskim przed warszawskim Belwederem. Niestety, nie udało nam się porozmawiać, bo grupa dopiero zaczynała zwiedzanie – trzeba będzie tam kiedyś wrócić, zwłaszcza że polskich pamiątek jest tam chyba najwięcej:
Kolejnym punktem programu była biblioteka Greena, przed którą zaparkował zagadkowy samochód z orzełkiem – może należący do przewodnika z Muzeum Hoovera? Mamy już karty, ale od przy wejściu można od ręki wyrobić kartę jednorazową. Biblioteka posiada liczne sale do pracy grupowej, których nie trzeba rezerwować, więc skorzystamy z nich na pewno w okresie stażowym.
Potem przeszliśmy przez Oval, by zrobić zdjęcie alei palmowej prowadzącej do Stanfordu:
i dotarliśmy do muzeum Cantora z największą kolekcją dzieł Rodina:
Po drodze do Stanford Shopping Center widzieliśmy jeszcze mauzoleum rodziny Lelandów i park kaktusowy:
Shopping Center interesowało nas tylko o tyle, że chcieliśmy zobaczyć sklepy Microsoftu i Apple'a, o których pisano w starszych blogach i które faktycznie są obok siebie, a Apple nawet wychodzi poza swoją przestrzeń:
Potem, zgarniając po drodze Izę, poszliśmy do garażu, w którym dwóch absolwentów uniwersytetu Stanford – William Hewlett i Dave Packard kładli podwaliny pod Dolinę Krzemową zawiązując w roku 1939 firmę produkującą oscylator dźwiękowy:
A przy okazji udało nam się przejść po Palo Alto, które jest uroczym miasteczkiem, zarówno jeśli chodzi o downtown, jak i o część poza centrum, przechodzącą płynnie w sielankowe wiejskie klimaty. Sam środek miasta zajął wielki Apple Store.
Do domu wróciliśmy piętrowym CalTrainem za 3$, w którym spotkaliśmy kolejnych znajomych – i postanowiliśmy jeszcze przejść się nad Zatokę i do kompleksu Google'a:
Ciąg dalszy nastąpi.
Przewodnik ze zdjęciem polskich oficerów z Hooverem |
Paderewski i Karski |
Listy dzieci polskich do Hoovera |
Plakat zbiórkowy |
Kolejnym punktem programu była biblioteka Greena, przed którą zaparkował zagadkowy samochód z orzełkiem – może należący do przewodnika z Muzeum Hoovera? Mamy już karty, ale od przy wejściu można od ręki wyrobić kartę jednorazową. Biblioteka posiada liczne sale do pracy grupowej, których nie trzeba rezerwować, więc skorzystamy z nich na pewno w okresie stażowym.
Biblioteka Greena, z lewej strony wieża Hoovera |
Lane Reading Room |
Zagadka |
Potem przeszliśmy przez Oval, by zrobić zdjęcie alei palmowej prowadzącej do Stanfordu:
Palm Drive – nazwa mówi wszystko |
i dotarliśmy do muzeum Cantora z największą kolekcją dzieł Rodina:
Muzeum Cantora |
Wycieczka z przewodnikiem |
Bramy piekielne |
Grzesiek przed muzeum Cantora |
Po drodze do Stanford Shopping Center widzieliśmy jeszcze mauzoleum rodziny Lelandów i park kaktusowy:
Mauzoleum rodziny Lelandów |
Kaktusownia |
Shopping Center interesowało nas tylko o tyle, że chcieliśmy zobaczyć sklepy Microsoftu i Apple'a, o których pisano w starszych blogach i które faktycznie są obok siebie, a Apple nawet wychodzi poza swoją przestrzeń:
Microsoft i Apple w jednym stali domu |
Potem, zgarniając po drodze Izę, poszliśmy do garażu, w którym dwóch absolwentów uniwersytetu Stanford – William Hewlett i Dave Packard kładli podwaliny pod Dolinę Krzemową zawiązując w roku 1939 firmę produkującą oscylator dźwiękowy:
Dom z garażem HP, 367 Adison Avenue, Palo Alto |
A przy okazji udało nam się przejść po Palo Alto, które jest uroczym miasteczkiem, zarówno jeśli chodzi o downtown, jak i o część poza centrum, przechodzącą płynnie w sielankowe wiejskie klimaty. Sam środek miasta zajął wielki Apple Store.
Palo Alto. Przy nim Mountain View to jednak prowincja |
Apple Store w Palo Alto |
Stacja kolejowa Palo Alto |
Do domu wróciliśmy piętrowym CalTrainem za 3$, w którym spotkaliśmy kolejnych znajomych – i postanowiliśmy jeszcze przejść się nad Zatokę i do kompleksu Google'a:
NASA Research Center. Pójdziemy tam za miesiąc. |
Słabo widoczna Zatoka Kalifornijska |
Główna siedziba Google Inc. |
Rowery Google |
Ciąg dalszy nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz