Dzień zaczęliśmy i skończyliśmy z Soody Tronson. Rano mieliśmy zajęcia, a wieczorem oglądaliśmy razem film. Soody ma wszystko to, co kojarzy się ze skutecznym prawnikiem. Myślę, że było to czuć podczas analizy groźnej umowy NDA, którą musieliśmy podpisać przed wizytą w Google'u oraz w dialogu ze Sławkiem:
– Soody: Sell licences, not patents.
– Sławek: Never sell patents?
– Soody: Never say never.
O 12:00 z NDA w zębach pojechaliśmy na lunch do
głównej siedziby Google'a, burząc mózgi po drodze:
|
Chief Artistic Officers naszej jutrzejszej prezentacji i mój brzuch |
Googleplex zajmuje ogromny obszar, podczas lunchu tętniący gwarem, którego i my mieliśmy stać się częścią. Lunch był świetny (pytanie za sto punktów od naszego przewodnika: jak je się lunch w Google'u? odpowiedź na końcu wpisu) – ale sama przechadzka... cóż, delikatnie rzecz ujmując,
Google X Lab nie zwiedziliśmy. Z drugiej strony, czemu się dziwić – biurowce nie są najatrakcyjniejszym celem pielgrzymek. Zajrzeliśmy do korytarzy jednego z budynków, siłowni i sklepiku. Lekki niedosyt, isn't it?
|
Jeden z głównych budynków |
|
Drugi z głównych budynków |
|
Rohan Thompson, SalesTech Vendor Operations Manager (!?) |
Nasz (pół)przewodnik, Rohan Thompson, był pomocny, ale spieszył się na spotkanie i było to czuć. Ciągnięty za język żartował, że ma wrażenie, że Google wkrótce wchłonie całe Mountain View, opowiadał o ekosystemie nieformalnych linii autobusowych zapewnianych przez firmy z okolicy, busie fryzjerskim czy o idei mikrokuchni ("Google działa zgodnie z zasadą, że nigdy nie powinieneś być dalej niż 50 m od jedzenia" – więc darmowego jedzenia jest pełno na każdym kroku). A na koniec zostawił nas w Google Onsite Store, w którym ponoć można kupić więcej niż w
sklepie online. Chyba jednak nie.
|
Koedukacyjne jacuzzi |
|
Google Store. Elektroniki brak |
|
Zabawy nowymi zakupami |
|
Muzeum wersji Androida |
|
Czerwone światło dla Google'a? |
Wieczorem w towarzystwie Soody Tronson oglądaliśmy "
Zapłatę" Johna Woo z Benem Affleckiem, Umą Thurman i Aaronem Eckhartem (na podstawie opowiadania Philipa Dicka; zajawkę oglądaliśmy już na pierwsze zajęcia z Intellectual Property). Śmiechy wybuchały nie tylko przy scenariuszowych mieliznach, ale przede wszystkim przy kwestiach związanych z naszą stanfordzką edukacją i profilem osobowym 40.5:
- Mr. Michael Jennings, under the terms of your non-disclosure agreement, you are considered never to have been an employee. You also understand that all your work is the intellectual property of Nexim...
- Say what you want about Jimmy, he started Allcom in his garage.
- Explain this: I sent myself this junk instead of the money. – Oh, brother. That's not the question you should be asking.
- Michael Jennings is not a super agent. He's an engineer.
|
Oakwood Cinema |
|
Frekwencja: 90% |
A jak je się lunch w Google'u? Proste: wybiera się jedzenie, nakłada na talerz i zjada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz