Zajęcia z Lyndą Smith z wprowadzania produktu na rynek w ramach kursu Mike'a Lyonsa były bardzo ciekawe – szkoda, że nie mamy ich więcej. Jest wiele metodologii wchodzenia na rynek; my zajęliśmy się dziewięciopunktową listą Geoffreya Moore'a. Omawialiśmy zmiany, jakie zaszły ostatnio w tym zakresie (chasm 1.0 vs. 2.0: B2B → B2C, skalowanie liniowe → wykładnicze) i używaliśmy kluczowych punktów z listy do prezentacji naszych projektów:
- Outside In zamiast Inside Out: nie "co nasza firma może dać klientom", tylko "czego potrzebują klienci",
- zawężanie grupy docelowej: start tight first, broaden next,
- whole product: produkt tworzy nie tylko nasz wspaniały wynalazek, ale cały zestaw produktów i usług, które skłaniają klienta do zakupu,
- chwile prawdy: kluczowe momenty dla naszego biznesu, pozwalające pozyskać, utrzymać i odzyskać klientów,
- pozyskiwanie partnerów: często nie chodzi tylko o zbijanie kosztów, ale np. o pozyskanie ważnego klienta, dostawcy, kanału dystrybucyjnego, opiniotwórcy,
- kanały dystrybucji: od telesprzedaży do globalnych integratorów,
- pozycjonowanie produktu: pisaliśmy elevator pitch.
Mike Lyons i Lynda Smith |
Nie zdradzę chyba wielkiej tajemnicy opisując projekty, jakie robimy w zespołach pięcioosobowych. Pracujemy zatem nad:
- ultracichą kosiarką,
- mobilnymi ładowarkami do samochodów elektrycznych,
- okularami zmieniającymi kolor oprawek,
- aplikacją smartfonową, która po zeskanowaniu kodu produktu w sklepie sprawdzi, czy jest on zgodny z zaleceniami dietetycznymi i/lub znajduje się na liście składników planowanych potraw,
- plastrami eliminującymi blizny po skaleczeniu i całkowicie absorbowanymi przez skórę,
- kodami QR, które są tak tajne, że nie będzie o nich nic więcej,
- zderzakami dla SUV-ów chroniącymi pieszych,
- trumnami biodegradującymi zwłoki (ten produkt ma już nawet robiącą furorę nazwę: Heaven Express).
Na pierwszy ogień idzie Rafał, który kupił tu rower i nie korzysta już z transportu zorganizowanego. Pomysł jest doskonały, bo z Oakwood na stanfordzki kampus jest 12 km i często autobus jedzie nawet nieco dłużej (o ile rower się nie psuje, bo już udało się raz zgubić kierownicę):
$100 i jest twój (rower) |
A na koniec mam jeszcze dwie ciekawostki z najbliższej okolicy. Amerykańskie szyldy zasługują na osobną opowieść ze względu na ich konkretność – $271 kary za wejście na tory lub $331 za wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle wciąż wprawiają mnie w zadziwienie:
Konkret po amerykańsku |
Trochę inny napis, ale z podobnego gatunku ostrzega, że mieszkamy na jakiejś chemicznej bombie (takie tabliczki wiszą na budynku recepcji Oakwood). Brrr!
Oakwood pełne niespodzianek |
Azbest. Jak byliśmy to w części budynków zrywali. Kolega niech na koniec pobytu wyczyści rower i odda do sklepu. Powinni mu zwrócić kasę - możesz zwracać zakupy bodajże przez 90 dni czy coś w ten deseń (przećwiczone) ;)
OdpowiedzUsuń