niedziela, 19 maja 2013

Dzień 35: Kings Canyon

Coś się kończy, coś się zaczyna. Nasza wycieczka właśnie się rozpoczęła i póki co, idzie zgodnie z planem, nawet godzinowym – o 19:30 byliśmy już na miejscu, gotowi do poszukiwania zwierzyny na kolację. Nasz bagażnik zapakowany po brzegi, ale przynajmniej środek jest wygodny.

Walizki to nic, mamy jeszcze 6 komputerów...
Wesoły autobus od środka
Pierwsze tankowanie już za nami – w Indian Trading Center. Rabbits $12 each

Jedziemy do Parku Narodowego Kings Canyon, pooglądać krajobrazy i sekwoje. Dla przyszłych wycieczek: dojechaliśmy do Cedar Grove, coś tam zjedliśmy, potem przejechaliśmy się drogą widokową do Roads End, po drodze zatrzymując się przy wodospadach Grizzly Falls i Roaring River Falls, przeszliśmy się na Zumwalt Meadow, a potem jeszcze do General Grant Tree. Widoki naprawdę zapierają dech:

Dojazd do Kings Canyon: już jest nieźle
Grizzly Falls
Roaring River Falls
W drodze na Zumwalt Meadow
Widok z łączki
Szkoda, że nie mamy kocyka
Sekwoje i toi-toie dla zobrazowania skali

Spaliśmy w America's Best Value Inn w Visalii. Właściwie nie wiem, dlaczego tam, bo potem staraliśmy sobie już znaleźć noclegi dużo lepiej oceniane na booking.com – ale było znośnie. A wieczorem przeszliśmy się jeszcze do centrum i trafiliśmy na comiesięczną lokalną imprezę miłośników starych samochodów. Była kapela dziadków (ale żwawych) i dużo pięknych staroci.

Zapowiedź Car Show w lokalnej gazetce
Staruszki przed hamburgerownią
I klasyczna Ameryka z Grease
Także na scenie
Kto wie, co to? Podjechało, obniżyło się i było cool

Żałowaliśmy tylko jednego: że nie wzięliśmy ze sobą naszej płachty z Business Model Canvas. Robienie zdjęć z nią we wszystkich tych miejscach przeszłoby do legendy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz