czwartek, 23 maja 2013

Dzień 39: Łuki

Dziś autorem blogu jest w dalszym ciągu Krzysiek:

Wczesnym bardzo zimnym porankiem pożegnaliśmy leżące na skraju Bryce Canyon Cannonville. Pomknęliśmy przez dzikie pola prosto do Arches National Park. A propos ostatniego wpisu na blogu Mariusza, mimo turystycznego charakteru wyjazdu nie zapominamy skąd przyjechaliśmy i dokąd wracamy. Na jednym z postojów technicznych nawiązaliśmy kontakt z pracownikiem dobrze znanej niektórym przyszłym Top 500 stażystom instytucji – dyrektorem ze SLAC-u, p. Matthew Wroną. Obiecaliśmy sobie, że na wymianie wizytówek się nie skończy. Po obiedzie w jednej z etnicznych restauracji w Moab zaczęliśmy eksplorację parku. Po kilku spacerowych ścieżkach zdecydowaliśmy się pochodzić po prawdziwych szlakach.
Agnieszka dodaje:
W efekcie musieliśmy rozwinąć akcję ratunkową Krzyśka, która na szczęście okazała się niepotrzebna.

A Krzysiek na to:
W wyniku błędnej percepcji na trasie zgubiłem pościg i musiałem gonić ścigających.
Agnieszka:
Ścigający wyszli Ci naprzeciw! Wystąpiły niespodziewane i wielokrotne zmiany kierunku.

Wodzu, prowadź!
Zamek w Capitol Reef National Park
Petroglify
Fasola jest ważnym źródłem białka
W stronę łuków
Okienka
Z windowsami są zawsze schody
Na werandzie
Delicate Arch
Pine Tree Arch
W drodze do Landscape Arch
A oto i on
Navajo Arch
Partition Arch
Narada
Grupa pościgowa bardzo zmartwiona zniknięciem Krzyśka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz